Spoglądam w kierunku gór,
majaczących daleko na horyzoncie. Wyciągam dłoń. Lekki powiew wiatru muska bladą
skórę. Mrużę jedno oko, wyciągam rękę jeszcze bardziej.
Lina dalej wisi tam, gdzie
wisiała. Kilka centymetrów za daleko. Nie dosięgam. Wzdycham z rezygnacją i
zapisuję w pamiętniku trzysta dwudziestą drugą próbę wydostania się z wieży.
Czasami, gdy wiatr mocniej zawieje, lina nachyla się w moim kierunku, ale tajemnicza
siła zaraz ją odpycha.
Odwracam się, żeby odłożyć
dziennik na drewniany stół, ale wtedy mój wzrok przykuwa odbicie w lustrze.
Widzę siebie – długie blond loki i zaciętość w niebieskich oczach. Oprócz mnie
w komnacie jest ktoś jeszcze.
Wielu przez lata próbowało
mnie ratować z opresji. Nielicznym udawało się przebrnąć z mieczem przez
ciernisty las. Większość z nich poległa już przy Sadzawce Kłamstw, a po niej
czekało na nich jeszcze wiele przeszkód. Jednemu udało się dotrzeć pod samą
wieżę. Wyglądał okropnie. Całe ciało miał poranione cierniami i ugryzieniami
bestii, połowę twarzy osmoloną. Byłam w szoku. Jak dotąd nikt nie uciekł
smoczycy, palącej śmiałków jednym oddechem. Zawołał mnie. Nie mogłam robić mu
nadziei. Jestem jedynym księciem, który może sprawić, że wyrwę się ze szponów
swojego oprawcy.
Zimny dotyk na ramieniu wyrywa
mnie z zamyślenia. Ponownie spoglądam w lustro. Obok mnie stoi mroczna postać,
owiana aurą grozy.
Byłam niewolnicą diabła i
tylko ja mogłam siebie uratować. Tylko ja mam dostęp do swoich myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz